W sobotę 17.02 zagraliśmy w Planszóweczce w ramach powrotu do korzeni w 6 edycję WFB (właściwie to trochę w 6 i trochę w 7 – w sumie cały czas myślałem, że mam podręcznik do 6, a jednak to był podręcznik do 7). W grze na 1400 punktów wzięły udział trzy armie: na 1400 punktów wampiry Mańka z Maniexite oraz jego przeciwnicy: krasnoludy Rafała z BarakVarr oraz moja Bretonnia (trochę przykrył ją kurz).

Jako ta dobra strona wymieszaliśmy się odrobinę i lewe skrzydło osłaniali rycerze Graala z paladynem na czele, drugie skrzydło ubezpieczali rycerze królestwa wraz z doborową kompanią łuczników z baronii Beauville. Krasnoludzka elita w postaci elitarnej katapulty oraz świetnych strzelców i długobrodych stanowiły podporę centrum.

Czary oczywiście wylosowałem jak zwykle do niczego, z szkoły życia 1 i 4 to naprawdę średni wybór patrząc na to 4 na ożywieńców Mańka, magią Bretonni byli Graale, magią Krasnoludów było strzelanie (krasnoludzka katapulta trafiająca co turę – to piękna sprawa).

Poniżej trochę zdjęć:

DSC_0409DSC_0410DSC_0411DSC_0412DSC_0413DSC_0414DSC_0415DSC_0416DSC_0417

Łucznicy na czele z Pierre z Abeville znaleźli w ruinach beczułkę starego wina, dzięki temu wzniecili w sobie odwagę („Pierre, jak to nie strzelisz mu w oko, to ludojad! Ja – jak to nie strzelę, strzelę!). Po pierwszej salwie ubili trzy ghoule które następnie nie zdały paniki i prawie uciekły z pola bitwy.

DSC_0418DSC_0419DSC_0420DSC_0421DSC_0422DSC_0423

Piękno bretońskiej kawalerii, stoicki spokój, sztandar i wiara w Panią.

DSC_0424

DSC_0425DSC_0426

Co to za „szmata” na polu i krzyczy w jakimś dziwnym narzeczu, czyż ona nie obraża naszej Pani? Strach na wróble czy co?

DSC_0427

Bretońskie dziewczyny czują się dobrze w towarzystwie krasnoludów, od czasu do czasu 😉 .

DSC_0428DSC_0429DSC_0430DSC_0431DSC_0432

Długobrodzi zgodnie z tradycją utrzymali centrum pola bitwy walcząc o ostatnie beczki limitowanej edycji Bugmana XXX.

DSC_0433DSC_0434DSC_0435DSC_0436

Gabrielle i bitwa, nie mogła ich niestety wesprzeć czarami poza pozycją numer 1 z loży życia, w czym zdała egzamin.

DSC_0437DSC_0438DSC_0439DSC_0440DSC_0441

Zombie rozbiły oddział walecznych łuczników, nieliczny wrócili do obozu.

DSC_0442DSC_0443DSC_0444DSC_0445DSC_0446DSC_0447DSC_0448

Tancred de Beauville i jego rycerze Graala zaczęli polowanie na wampira, który zniknął wśród nastającej nocy.

DSC_0449

Podsumowanie:

– po pierwsze uwielbiam grać z Mańkiem i zacząłem lubić grać z Rafałem za klimat (pierwszy raz graliśmy, a umawialiśmy się od paru miesięcy),
– po drugie liczę na jakiś sojusz baronii Beauville z twierdzą-portem Barak Varr,
– po trzecie – mimo tego, że WFB nie jest wspierany, to nadal jest to piękny system w który warto grać, zwłaszcza, że są ludzie którzy potrafią w to grać dla czystej zabawy (a my sobie zaczęliśmy przypominać ten system, u mnie ostatnio był 9th Age, ale to nie to),
– po czwarte wiem, że popełniłem błędy i w księdze uraz u moich krasnoludzkich braci są wypomniane.

Rezultat:

-sprzymierzone siły bretońsko-krasnoludzkie wygrały, ale gra była bardzo zrównoważona i nie było to totalne zwycięstwo tych dobrych (wampir uciekł i będzie poszukiwany przez poszukiwanych przeze mnie rycerzy próby).

Błędy:

– jak na WFB mieliśmy terenów pod Warheima, Bolt Action czy Frost Grave, za wiele na WFB – przynajmniej jak dla mnie, ale zawsze coś nowego,
– moja kawaleria – powinna na te 700 punktów stanąć w jednym miejscu, ale to jest moje zdanie – rycerze Graala za długo wracali po udanej szarży,
– łucznicy – powinni uciec przed zombie, zombie, zombie… na błędach się uczy.
– po stronie mojego sojusznika błędów nie widziałem.